Drogi Pamiętniczku....
Czułam,że odchodzę...Unoszę się do bram,które mają mnie powitać w nowym świecie.Oczy miałam zamknięte,ale czułam,że mogę przez nie wszystko widzieć....Jednak jedno nie dawało mi spokoju...Wszystko czułam a na dodatek było mi zimno i otaczał mnie zapach lasu i...perfum.Dlaczego ja czuję perfumy?Na dodatek męskie i na dodatek takie...boskie.Niepewnie otworzyłam oczy i nie wierzyłam w to co zobaczyłam...to ten sam las,w którym było to jezioro.Nagle usłyszałam głos,głos który wprawił mnie w przyjemne ciarki,które przyprawiły mnie o szybsze bicie serca i złość.Pewna myśl nie dawała mi spokoju.Czemuj ja wszystko słyszę i...czuję wokół siebie.Niepewnie otworzyłam oczy,ale pożałowałam tego.Jasne światło strasznie raziło w oczy.Cicho jęknęłam.Usłyszałam dźwięk kliknięcia.Otworzyłam oczy pewniej.Zobaczyłam nad sobą męźczyzne w białym uniformie.Wyciągnął małą latareczkę i zaczął mi świecić w oczy.Mówił coś do kogoś obok,nie wiem bo koncentrowałam się na poczynaniach lekarza.Po badaniach odezwał się do mnie
-Jak się pani czuje?-Spytał z troską.Miły nawet
-zi-zi-zimno mi-Odpowiedziałam trzęsąć się z zimna
-To jest typowe przy takich wypadkach.Niech się pani cieszy że był ktoś obok i od razu zainterweniował
-Tak zniwieszczył ten ktoś moje marzenie-Powiedziałam w myślach.
Moje myśli krążyły wokół tego co się działo dzisiaj.Smutno mi się zrobiło że byłam tak blisko tego,czego pragnęłam od dawna.Moje przemyślenia przerwał lekarz.
-Zostawimy panią jeszcze na obserwacji przez parę dni a teraz proszę o podanie danych personalnych.
Po podaniu informacji zawieziono mnie na pojedynczą salę gdzie mogłam cieszyć się samotnością.
Po chwili dałam upust swoim emocjom i zaczęłam płakać obejmując kolana.Nagle usłyszałam pukanie, wszedł do mojej sali wysoki blondyn który w ręku trzymał jakieś zakupy.W jego oczach było widać ulgę i ciekawość.Przerwałam ciszę wycierająć łzy
-Pan chyba sale pomylił-Powiedziałam to szybko i bez uczuć.Jednak on nie miał zamiaru odpuścić.
-Czy ty chciałaś się zabić w tym jeziorze?
Nagle sobie przypomniałam słowa lekarza "Miała pani szczęście że ktoś był pobliżu i panią uratował"Milczałam jak zaklęta.Chłopak nie dawał za wygraną.
-Powiedz mi po co ty to chciałaś zrobić dziewczyno?.Spytał tym razem spokojniej.Świeże łzy ciekły mi po policzkach
-A ty czemu nie chcesz tego zrobić?!.Niemalkrzyczałam przez łzy.Co on sobie myślał wogóle.Odpowiedział po chwili
-Żeby żyć...
-A widzisz!A ja chcę to zrobić bo nie chcę żyć rozumiesz?!Nie mam po co,dla kogo,nie mam po co żyć!!!-Czułam narastający ból w moim sercu.Po chwili zaczęłam znowu głośno płakać.Chłopak długo się nie wahał i podszedł do mnie ,żeby mnie przytulić.Na początku go odepchnęłam ale chłopak okazał się silniejszy i złapał mnie za nadgarstki na których widać było moje blizny.Blondyn przyciągnął mnie do siebie i przytulił.Poddałam się.Odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam na niego z ciekawością.Zączął
-Czy ty naprawdę chcesz stracić taki dar?-Starał się być przekonujący.Ochłonęłam po czym odpowiedziałam spokojnie.
-A co to za dar przez który cierpię ? Ja takiego czegoś nie chcę,to nie jest dar to jest przekleństwo przecież!!!-Cały czas starałam się być spokojna ale tym stosunkiem do sytuacji rozgniewałam mojego "bohatera"
-Ty nie rozumiesz że tego już nie cofniesz?Tylko tchórz chce się zabić!!!-Po tych słowach nabrałam niechęci do chłopaka.
-Co ty sobie wogóle sobie myślisz do cholery!Znasz mnie ?Znasz życie?Tu cię rozczaruję!A teraz wyjdź zanim powiem coś czego byś nie chciał-Stał dalej.
-NO WYJDŹ!-Chłopak zostawił zakupy i wyszedł.Po chwili położyłam się na łóżko i cicho płakałamPo dłuższym czasie uspokoiłam się i podeszłam do niewielkiego okna z którego był widok na parczek przy szpitalu.W tym momencie była burza i jednocześnie świeciło słońce.Był to dla mnie niesamowity widok.Po chwili burza minęła a jej miejsce zastąpiła piękna tęcza dzięki czemu po dłuższym czasie delikatnie się uśmiechnęłam.Zastanawiałam się nad swoim życiem.Mogłabym żyć ale w jaki sposób?Kradłabym?Nikt mi przecież nie pomoże.Nie chce mnie nawet moja własna ciotka.Dalej wpatrywałam się w tęczę.Może życie jest jak ta pogoda?Po burzy następuje tęcza.Myślałam nad słowami chłopaka...może naprawdę jestem tchórzem?.Zatracałam się w bólu nie widząc barw życia.Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w okno poszukując sensu życia.....Jak to możliwe że zaczęłam patrzeć na życie z innej perspektywy,jakbym nie była sobą.Kiedyś bym zbeształa się w myślach za takie myśli,a teraz...takie nastawienie wywołała u mnie tylko jedna rozmowa z chłopakiem,chłopakiem który mnie uratował.Uśmiechnęłam się szeroko,wyciągnęłam jabłko z torebki od chłopaka i jedząc jabłko myślałam wciąż o wszystkim dobrym i złym...
******************************************************************************************************************************************************************
Cześć wam wszystkim ,weszłam tutaj na chwilkę,bo zaczyna się znów nauka.Za 8 dni będę cała dla was :D Bo mam ferię.Przepraszam za ten rozdział ;/
Dobranoc ;* Ps.Myśle,że jakoś was zainteresuję ten rozdział.Bardzo dużo pracy w tym było <33 Komentujcie! To motywuję...